Rządy PiS to zapłata za 25 lat neoliberalizmu
Marek Balicki, polityk lewicy: Byłem działaczem tzw. gwiazdozbioru – grupy działaczy „Solidarności" skupionych wokół Joanny i Andrzeja Gwiazdów, przeciwnych porozumieniu Okrągłego Stołu i częściowo demokratycznym wyborom. Dlatego 4 czerwca 1989 roku w ogóle nie głosowałem.
Rz: Jak to jest być lewicowcem w Polsce?
Ciężko. Choć gdy powstał ROAD, wydawało się, że będzie taką socjaldemokracją europejską. Nawet Unia Demokratyczna jeszcze miała szansę być partią o lewicowej wrażliwości, choć bardziej niż ROAD wspierała neoliberalne przemiany. Ale gdy połączyła się z Kongresem Liberalno-Demokratycznym i powstała Unia Wolności, to z jej wrażliwością było coraz gorzej. Pamiętam ducha Unii Wolności, w której cały czas się mówiło, że najpierw trzeba zarobić, aby później móc dzielić. Priorytetem była transformacja gospodarki, a to, co ważne dla ludzi, bezpieczeństwo socjalne, znalazło się na szarym końcu. W Unii Demokratycznej było podobnie. Nawet Jacek Kuroń, człowiek o duszy lewicowca, uwierzył, że trzeba wpierw postawić na wolny rynek, choć po latach miał inne refleksje. W rezultacie Polska przez 27 lat poszła w tym liberalizmie znacznie dalej niż niektórzy sąsiedzi.
Za to teraz mamy rządy PiS, bez wątpienia nastawione na działania socjalne.
Oczywiście. To jest zapłata za 25 lat neoliberalizmu. Jeżeli niektórzy mają o to pretensje do wyborców, to niech w pierwszej kolejności mają pretensje do tych, którzy w latach 90. wybrali tak bardzo liberalny kierunek. SLD też nie był partią socjaldemokratyczną.
Twierdził, że jest.
A jednak poparł twardy neoliberalny kurs...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta