Nie ma sensu uciekać przed bombami
Moją rzeczą jest łączyć ze sobą pojęcia za pomocą podmiotu i orzeczenia – i czynić to nawet wtedy, albo wręcz szczególnie wtedy, kiedy wali się świat.
Pod koniec czwartego roku wojny, gdy w ciągu dwudziestu czterech godzin może zostać zniszczone miasto, w którym mieszkam, i zginąć wiele różnych rzeczy, do których jestem przywiązany, a w końcu mogę zginąć także ja sam, czuję taki spokój, jak rzadko dotąd w życiu. Jestem spokojny i niemal zadowolony; pracuję i robię tylko to, na co mam chęć; niczego nie chcę od świata, niczego mu nie zazdroszczę... Cieszę się z pięknej pogody, z talerzyka malin, z sensownego zdania w książce.
Pascal miał rację, człowiek jest potworem. Nie, Pascal nie miał racji, człowiek jest cudem. Ten stan napięcia nerwów, który nazywa się miłością, nie chce ani „dawać", ani „brać". To napięcie chce się po prostu wyładować; i nic więcej.
Wieczór na Górze Széchenyiego: po raz pierwszy od sześciu miesięcy pozwalam sobie na krótki spacer, od stacyjki kolejki zębatej do wieży widokowej, i odkrywam na nowo cudowność swobody chodzenia. Wieczór jest letni i wietrzny, wracam taksówką, podziwiam obojętne piękno świata, odczuwam wdzięczność i spokój. Świat dzieje się także we mnie, nie tylko w czasie i przestrzeni. Ja też jestem przestrzenią.
Mój pies jest chory, stary, ma astmę i powiększenie serca; smutny, szuka pocieszenia, nie je, znosi swój los i czeka na śmierć... W ciągu minionych jedenastu lat niewiele stworzeń stało mi się tak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta