Pionierskie czasy Łodzi
Ludwik Geyer należał do pierwszego pokolenia fabrykantów, którzy budowali łódzki przemysł od poziomu niemal zerowego. Doświadczył też dużego awansu społecznego, bo jako człowiek zamożny i wpływowy zyskał szacunek i poważanie w mieście.
– Dlaczego akurat Łódź? To prawda, interesy nie idą najlepiej, ale tu, w Niemczech, jesteśmy przynajmniej u siebie. Co czekałoby nas w tej Rosji? Czy to w ogóle cywilizowany kraj?
– Tego nikt nie wie, ojcze. Wiem za to na pewno, że nie jesteśmy w stanie konkurować z Anglikami. Robią swoją robotę lepiej i taniej – diabeł wie, w jaki sposób. W Rosji nie mają przemysłu prawie wcale, a do tego właśnie wprowadzają cła ochronne. To wielki rynek, można by tam robić tkaniny bawełniane. A Łódź to nie Rosja, lecz Królestwo Polskie...
– Czyli Polacy? To ci od Napoleona? Wolałbym z nimi nie mieć do czynienia.
– Tak, ci sami. Ale nie przejmuj się, teraz nie wojowanie im w głowie. Uczą się robić pieniądze, a to pracochłonne zajęcie. Spróbujmy w Łodzi. Rozmawiałem już z ich władzami, chętnie nas przyjmą. Dają bardzo korzystne warunki.
Tak mogła wyglądać rozmowa między dwudziestotrzyletnim Ludwikiem Geyerem a jego ojcem Adamem, który od lat prowadził fabrykę sukna w saksońskim Zittau (Żytawie). Kraje niemieckie pozostawały jednak pod dużą presją ze strony tanich, niezłych tkanin bawełnianych z Anglii, która po przejściu rewolucji przemysłowej stawała się potęgą gospodarczą.
W tym samym czasie władze Królestwa Polskiego postawiły sobie za cel uprzemysłowienie kraju. Jeśli nie dało się utrzymać niepodległości – to chociaż niech poziom życia będzie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta