Amarantowo-szary listopad
Jesienią i zimą roku 1916 dokonywała się „licytacja wzwyż" sprawy polskiej i przywracanie decorum: barw narodowych, godła i pamięci o przeszłości.
W lecie roku 1916 pewne było jedno: decydujący głos w sprawie polskiej ma Rzesza Niemiecka – a rozgrywka toczy się o to, na jakich warunkach Berlin eksploatować będzie gospodarczo okupowane tereny i sięgać po polskiego rekruta. Józef Piłsudski podniósł stawkę, podając się do dymisji. Opozycyjna wobec niego legionowa Rada Pułkowników zażądała w memoriale „uznania Legionów za Wojsko Polskie", lekko szalony zagończyk polityczny Władysław Studnicki już w maju złożył Niemcom propozycję odbudowania sojuszniczej Polski z granicą na, bagatela, Dźwinie i Berezynie. Słowa „rząd Polski" i „niepodległość" wisiały w powietrzu: kto jednak miał podnosić stawkę i negocjować szczegóły czasowego bodaj kontraktu z Berlinem i wyraźnie już drugoplanowym Wiedniem?
Najpierw porozumieć się musieli sami zaborcy. Dopiero w sierpniu 1916 roku kanclerz Rzeszy Theobald Bethmann-Hollweg uzgodnił z szefem austro-węgierskiej dyplomacji Stephanem Burianem, że czas na pogrzebanie koncepcji „austro-polskiej": będzie konstytucyjne – i satelickie wobec Berlina – Królestwo Polskie.
Rozpoczyna się gorączkowe poszukiwanie partnerów i współpracowników: pracują nad tym generał Hans von Beseler, czyli generalny gubernator ziem zajętych przez Niemców, i zapomniany dziś Bogdan Hutten-Czapski, doradca Wilhelma II, sam przedstawiający się jako „pochodzenia szlacheckiego,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta