Wiejska parafia ks. Grosera
Moją książkę pochwaliła „Gazeta Wyborcza", co z jednej strony powieść rozpropagowało, z drugiej przyprawiło jej gębę. Wiele drzwi Kościoła instytucjonalnego się wtedy przede mną zamknęło. Są ludzie, którzy przeczytali Grosera i poszli się z tego spowiadać.
Rz: Jest pan kanibalem.
Jan Grzegorczyk, pisarz: Tak twierdzi Bogdan Rymanowski. Mówi, że pożeram ludzkie biografie.
A tak naprawdę skąd się wziął ks. Groser?
Bohater moich pięciu powieści jest zlepiony z wielu postaci.
Na przykład?
Kiedy powstawała pierwsza książka, przyjaźniłem się z Wackiem Oszajcą. Kiedyś na spotkaniu promocyjnym jakiś pan spytał oburzony: „Czy ten pan w krawacie mógłby nie przeszkadzać?", na co Oszajca odpowiedział: „Na tematy tekstylne porozmawiamy po spotkaniu".
No dobrze, Oszajca...
Ale też ks. Tomasz Węcławski...
...Obecnie prof. Tomasz Polak.
W „Perle" mamy symboliczne rozstanie z ks. Węcławskim, bo z powieści znika rower, którym poruszał się – na wzór Węcławskiego – mój Groser. Ale powtarzam: ja nigdy nikogo nie opisuję, ja swoich bohaterów lepię w mojej wyobraźni, w moich marzeniach.
Jakich ingrediencji dodał pan jeszcze do ks. Grosera?
Był też o. Jan Góra, jest sporo ze mnie.
Pan był w seminarium?
Nie, choć matka obiecała mnie Panu Bogu. Urodziłem się w takim stanie, że osiem dni leżałem pod namiotem tlenowym i mama powiedziała: „Panie Boże, zostaw mi go, będzie księdzem". Pan...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta