Kucharz Putina i armia trolli
Internet miał być narzędziem sprzyjającym poszerzeniu debaty. Okazało się jednak, że równie skutecznie można wykorzystywać go do osłabiania demokracji i manipulowania wyborami.
W teorii dostęp do otwartego forum publicznej debaty, którą można prowadzić na skalę globalną, miał stać się katalizatorem zmian w państwach cierpiących na niedostatek demokracji. I przez jakiś czas mogło się wydawać, że tak właśnie jest – o protestach w Iranie po wyborach prezydenckich w 2009 roku świat usłyszał dzięki Twitterowi. Również rewolucja w Egipcie z 2011 roku była szeroko relacjonowana w mediach społecznościowych. Minęły jednak lata – i ani Iran, ani Egipt nie stały się bardziej demokratyczne. Jednocześnie pojawił się zupełnie nowy problem: ten sam internet i media społecznościowe, które miały doprowadzić do ostatecznego spełnienia się snu Francisa Fukuyamy o wszechogarniającej świat liberalnej demokracji, zostały wykorzystane do tego, by siać ferment na Zachodzie i umacniając podziały, doprowadzać do kryzysu debaty.
– Internet, który początkowo był jednym z niewielu prawdziwie globalnych i prawdziwie wolnych narzędzi, okazał się szkodliwy dla demokracji – mówi w rozmowie z „Plusem Minusem" Mikko Hyppönen, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa. – Choć jest największą innowacją daną naszemu pokoleniu, to nie okazał się być tym, czym spodziewaliśmy się, że będzie – dodaje
Pionierem w wykorzystywaniu internetu przeciwko demokracji okazała się być Rosja, która wydaje się nie mieć konkurencji w skutecznym kierowaniu internetowej broni w stronę Zachodu....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta