Rok 1968. Historia pewnej nagonki
Nieostrożne wypowiedzi na tematy żydowskie mogły Edwarda Linde-Lubaszenkę kosztować karierę. Postarali się o to zazdrośni koledzy. Jednak ku zdumieniu SB, która próbowała wykorzystać ich donosy, aktora wzięło w obronę kilka osób z wrocławskiego środowiska artystycznego.
Edward Linde-Lubaszenko, rocznik 1939, urodzony kilka dni przed wybuchem II wojny światowej, należy do najbardziej rozpoznawalnych polskich aktorów. Swoją karierę rozpoczynał na Śląsku (Opolskim i Dolnym), ale już na jej początku został uwikłany w polityczną sprawę, która mogła mieć dla niego opłakane skutki. Sprawę, dodajmy, związaną z wydarzeniami Marca '68, który dla wielu osób zakończył się rozstaniem z Polską lub złamaniem kariery, a nawet życia.
Lubaszenko występował we Wrocławiu w Teatrze Rozmaitości (potem Współczesnym) od 1965 r. Do Wrocławia przyjechał z Opola. Został dostrzeżony przez dyrektora teatru Andrzeja Witkowskiego, który zaufał młodemu aktorowi i obsadzał go w głównych rolach w reżyserowanych przez siebie przedstawieniach.
18 marca 1968 r. Edward Lubaszenko znalazł się na celowniku Służby Bezpieczeństwa. Stało się tak na skutek doniesienia agenta o pseudonimie „293", jednego z uczestników wiecu poparcia dla peerelowskich władz, który miał miejsce przed Komitetem Wojewódzkim Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej we Wrocławiu. Według jego relacji Lubaszenko miał kpić z uczestników wiecu, a tym samym wyrażać poparcie dla uczestników protestów marcowych.
Zazdrośni donosiciele
O wypowiedziach Lubaszenki informował ppor. Mariana Janickiego z wrocławskiej SB drugi sekretarz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta