Stare dobre braterstwo
Bliźniacy Mike i Bob Bryanowie ogłosili, że kończą grać w tenisa. Od lat byli jedyną globalnie rozpoznawalną parą deblową. Nie brak nawet głosów, że uratowali debla, który ginął bez gwiazdorów.
Starszy, o dwie minuty, jest Michael Carl. Robert Charles przyszedł na świat chwilę później, za to urósł dwa centymetry więcej. Poza tym, jak to u bliźniaków jednojajowych bywa, ich podobieństwo jest ogromne. Tenis uwypuklił jednak ważną różnicę: Mike trzymał od małego rakietę w prawej dłoni, Bob w lewej. W deblu to zaleta nie do przecenienia.
Można śmiało twierdzić, zwłaszcza na podstawie słów rodziców, że taki był zasadniczy plan: stworzyć z braci dwójkę mistrzów i ambasadorów tenisa. W deblu. – Skoro byli identycznymi bliźniakami, z tym samym DNA, tym samym trenerem w tym samym klubie, to wyzwanie musiało być właśnie takie. Nigdy nie chcieliśmy, aby rywalizowali ze sobą. Urodzili się, by grać w parze – powtarzał ojciec.
Wayne Bryant był w młodości najlepszym graczem Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, mama bliźniaków Kathy doszła kiedyś do pozycji nr 11 w rankingu tenisistek amerykańskich. Oboje uczyli potem tenisa w Cabrillo Racquet Club w Camarillo.
Po ponad 42 latach od urodzin braci, 40 latach treningów i 22 latach kariery zawodowej należy ocenić, że rodzicielski plan został wykonany, nawet ze stachanowskim przekroczeniem norm.
Od chwili, gdy po raz pierwszy bliźniacy pojawili się w US Open (jeszcze jako amatorzy), minęło 25 lat. W 1995 roku byli tam myleni przez rywali z dzieciakami do podawania piłek i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
