To było tsunami, ale jestem optymistą
Ten kryzys udowodnił, że dobrze postępuję, będąc konserwatywnym w biznesie – mówi Marek Piechocki, prezes LPP.
Wszyscy mówią, dziwne czasy. A pan jakby opisał 2020 rok?
Wstrząsnął nami wszystkimi na niespotykaną do tej pory skalę. Początek lockdownu był również trudny w sensie mentalnym, myśleliśmy, że świat się zawalił. Dobrze, że rządy wszystkich krajów zrozumiały, że muszą wesprzeć gospodarkę, bo inaczej dojdzie do globalnej tragedii. Załamanie jest, ale nie tak duże, jak się spodziewaliśmy jeszcze w marcu.
Wtedy wiele firm zastanawiało się, czy przeżyje.
Byliśmy przygotowani na złą pogodę, a nadeszło nam tsunami. Na koniec 2019 roku mieliśmy około 1,3 mld zł gotówki. Wiele osób pukało się w głowę i pytali nas po co. Mówili, że trzeba wypłacić dywidendę. Nie ulegliśmy naciskom i dzięki temu uniknęliśmy masowych zwolnień lub widma bankructwa.
Ile wydaliście na przetrwanie?
Realne zasoby gotówkowe spadły o około 700 mln zł. Ale poprosiliśmy też banki o dodatkowe linie kredytowe, o wydłużenie terminów płatności na niektóre towary, skorzystaliśmy z postojowego i to wszystko dało nam poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście lockdown przełożył się na nasze wyniki. W połowie roku szacowaliśmy, że „zginęło" nam około 500 mln zł.
A gdyby nie było tarcz antykryzysowych?
LPP...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta