Turów, czyli geopolityka energetyczna
Wyłączenie Turowa z dnia na dzień w ogóle nie wchodzi w grę. To niewykonalne, niemożliwe, ale też sprzeczne z naszym interesem, nie tylko w zakresie bezpieczeństwa energetycznego – mówi Mariusz Ruszel, prof. Politechniki Rzeszowskiej.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nakazał zamknięcie kopalni w Turowie. Rząd nie chce o tym słyszeć. Tymczasem kara za niezastosowanie się do zalecenia TSUE to pół mln euro dziennie. Licznik bije. Negocjacje z Czechami utknęły w martwym punkcie. Czy jednak stać nas na zamknięcie kopalni w Turowie i w konsekwencji także działającej tam elektrowni?
Biorąc pod uwagę mocne uzależnienie od paliw kopalnych
w zakresie produkcji energii elektrycznej, nie możemy sobie na to pozwolić. I to nie tylko z troski
o bezpieczeństwo energetyczne Polski, ale w ogóle Europy.
To dlatego, że jest to dosyć silna instalacja.
Wyobraźmy sobie, że wyłączamy elektrownię Turów i w tym samym czasie mamy jakikolwiek inny incydent, awarię techniczną, u nas albo przy naszej granicy
– w Czechach czy w Niemczech.
Nie tak dawno mieliśmy awarię
w Bełchatowie. Skutki takich skumulowanych dwóch zdarzeń
to byłby problem nie tylko dla krajowego systemu elektroenergetycznego – byłyby też odczuwalne w naszych krajach sąsiedzkich. Wyłączenie tej mocy zmniejszyłoby samowystarczalność energetyczną Polski, co mogłoby doprowadzić do konieczności zwiększenia importu energii elektrycznej. Żaden kraj w Europie nie chce tego nadmiernie robić. Nikt nie chce opierać swojego bezpieczeństwa elektroenergetycznego o potencjał państwa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta