Lepiej przesłuchać zdalnie niż czekać na koniec covidu
Od informatyzacji w sądach powszechnych po pandemii nie możemy się odwrócić. To jest przyszłość i szansa na przypieszenie procesu – mówi „Rz" Wojciech Łukowski, prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu, zastępca krajowego koordynatora do spraw informatyzacji sądów powszechnych.
Panie prezesie, polskie sądownictwo od kilku lat – powoli i z różnym skutkiem – wchodzi w informatyzację. W ostatnim czasie jej tempo przyspieszyła pandemia.
Podoba się panu ten kierunek?
Oczywiście, że tak. Ten kierunek odpowiada potrzebom. Jeśli chodzi o informatyzację, słyszę zresztą głównie głosy bardziej entuzjastyczne. Od tego nie ma już ucieczki.
Rozprawy zdalne pana zdaniem zdają egzamin?
Z całą pewnością. Sam niemal od początku pandemii, tj. od kwietnia 2020 r., przeprowadziłem wiele takich rozpraw. Zresztą w moim referacie to dominujący model postępowania. Przymusu jednak nie ma. Jeśli ktoś nie chce takiej formy postępowania, to zawsze może stawić się w sądzie. Nie uważam i nie uważałem, że każda rozprawa nadaje się do zdalnego przeprowadzenia – większość jednak tak.
Są tacy, którzy domagają się tradycyjnych postępowań?
Zdarzają się, oczywiście. Ale muszę powiedzieć, że większość pytanych chce korzystać z możliwości zdalnego udziału w procesie. Zdalne rozprawy sprawdzają się np. bardzo w przesłuchaniach świadków z zagranicy. W czasie pandemii do ich zeznań mogłoby w ogóle nie dojść. Niech pani zresztą zapyta pełnomocnika z Rzeszowa, czy chciałoby mu się dla 11 minut przemowy na rozprawie odwoławczej jechać 11 godzin w dwie strony do Wrocławia. Z doświadczenia powiem, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta