Pomagać trzeba cicho
Strażnicy zachowują się różnie, zależy od człowieka. Ale uchodźcy się boją, bo wiedzą, że mogą ich wypchnąć na białoruską stronę, tam nie ma żadnej pomocy.
Na granicy, od czasu zorganizowanego przez Aleksandra Łukaszenkę marszu uchodźców na przejście w Kuźnicy, interwencji humanitarnych jest mniej. Ale sytuacja osób, które wciąż znajdują się w strefie zamkniętej, staje się coraz gorsza. Temperatura spada, a po stronie białoruskiej uchodźcy wypchnięci z Polski nie mogą liczyć na żadną pomoc. Dlatego interwencje, do których dochodzi w ostatnich daniach, z reguły są „ciche" – bez mediów i bez wzywania Straży Granicznej. Uchodźcy wiedzą już, że grozi im przepchnięcie przez druty na białoruską stronę.
Dochodzą też sygnały o rywalizacji między komendantami jednostek SG – kto udaremni najwięcej prób przekroczenia granicy. Czasem powodem do pochwał jest duża liczba push-backów. W konkretnych sytuacjach – wszystko zależy od człowieka....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta