Samorządowcy pracują na pierwszej linii frontu
O Przemyślu jest głośno w sposób bardzo pozytywny, bo pozytywnie pokazujemy pomoc, jakiej Polska udziela uchodźcom wojennym – mówi Wojciech Bakun, prezydent Przemyśla.
Panie prezydencie, po ile godzin dziennie sypiał pan w ostatnich dniach?
Przez pierwsze godziny po wybuchu konfliktu nie spałem przez czterdzieści godzin. Później po dwie–trzy godziny. Do 3 nad ranem bywam na dworcu, w magazynach czy punktach pomocy sprawdzić, jak to wszystko działa.
Szacował pan, że dziennie trafia do miasta ok. 50 tys. osób, niewiele mniej niż na stałe mieszka w Przemyślu. Jak miasto sobie radzi z taką rzeszą uchodźców?
Na początku, gdy granicę przekraczały cztery tysiące osób, umieliśmy się zorganizować. Później, gdy już w ciągu jednego dnia było to ok. 20 tys. uchodźców, było już trudniej. Musieliśmy zmienić trochę rozłożenie naszych punktów, zwiększyć liczbę miejsc noclegowych, bo coraz więcej uchodźców trafiało do nas. A ta kulminacja: niedziela–poniedziałek, to już było po 50 tys. osób. Ale mamy do pomocy tysiące wolontariuszy, osób oddanych tej pracy całym sercem. Są to osoby, które przyjeżdżają do Przemyśla nie tylko z całej Polski, ale też ze świata. Jest masa służb: harcerze, wojska obrony terytorialnej, Caritas. Praktycznie wszystkie służby, organizacje pomocowe, które są w Polsce, działają obecnie u nas w Przemyślu. Ta koordynacja wymaga sporego wysiłku, ale współpraca nie jest zakłócona.
Pojawiały się głosy, że w mieście jest chaos? Jak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta