Park jurajskiego Hollywood
„Jurassic World: Dominion” ma wszystkie zalety i wady amerykańskich blockbusterów. Świetnie obrazuje chorobę, z jaką zmaga się obecnie hollywoodzkie kino.
Nie ma krzty przesady w stwierdzeniu, że premiera „Parku Jurajskiego” (1993) była jednym z najważniejszych wydarzeń filmowych lat 90. Steven Spielberg sięgnął po nowatorskie efekty specjalne, dzięki którym na ekranie ożyły prehistoryczne gady. W porównaniu z dinozaurami animowanymi techniką poklatkową czy mechatronicznymi gigantami z „King Konga” wyglądały bardzo prawdziwie. Wydawało się więc, że nadchodzi nowa era w historii kina. Era opowieści, w których wszystko jest możliwe.
Już „Zaginiony świat: Jurassic Park” boleśnie zweryfikował tę opinię. Sequel trafił do kin cztery lata po oryginale i okazał się obrazem wtórnym. Wizualne popisy komputerowych magików nie zdołały zamaskować braku ciekawej fabuły i nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
