Najpierw zdradził, potem wrócił
Lada dzień LeBron James wyprzedzi Kareema Abdula-Jabbara i zostanie graczem z największą liczbą zdobytych punktów w historii NBA. Czy to oznacza, że mamy do czynienia z najlepszym koszykarzem wszech czasów? Wielu tak sądzi, oczywiście z wyjątkiem Michaela Jordana.
To nie będzie tekst o liczbach, ale trzeba od nich zacząć. Na stronie internetowej NBA, telewizji ESPN i wielu innych od dłuższego czasu wiszą specjalne zakładki, na których trwa odliczanie do rekordu. Jeśli będzie punktował zgodnie z przewidywaniami, wskoczy na pierwsze miejsce 9 lutego. Tak czy inaczej – stanie się to w najbliższych dniach, sprawa jest przesądzona (trzeba przy tym dodać, że chodzi o punkty zdobyte w sezonach zasadniczych, bo jeśli dodać te zdobyte także w play-offach, LeBron już jest pierwszy). Kareem Abdul-Jabbar (38 387 pkt) spadnie na drugie miejsce, trzeci jest Karl Malone, czwarty Michael Jordan, a piąty Kobe Bryant. I już długo nic się tu nie zmieni.
Dzieciństwo bez ojca
Właściwie wszystkie statystyki LeBrona są imponujące, na ich przytaczanie nie ma tu miejsca. Kiedy już ustanowi rekord, znowu odżyją dyskusje, czy jest koszykarzem wszech czasów, czy jest lepszy od Michaela Jordana? Miejmy to z głowy (tym razem liczby zostawmy na boku): Jordan uwodził, jego gra budziła zachwyt, dłuższa obserwacja skutkowała zauroczeniem. LeBron uwodzi rzadziej, często wbija się pod kosz, wykorzystując wykutą na sali gimnastycznej siłę i doskonałe warunki fizyczne. Nie ma w tym wielkiej finezji. Jordan zdobył sześć tytułów mistrzowskich, wygrał wszystkie finały, w których grał. LeBron wygrał cztery finały z dziesięciu....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta