Kontrkulturowa wielodzietność
Polki nie chcą mieć dzieci – donoszą co pewien czas media. Ale prawda jest zupełnie inna. Decydują się na nie zbyt późno, co wraz z niestabilnością związków i czynnikami ekonomicznymi ogranicza liczbę potomstwa.
Glany, wyciągnięte swetry, pacyfka na rzemyku – tak wyobrażałem sobie kontrkulturowość w liceum. I tak się nosiłem. Tyle że czym jest kontrkultura, zrozumiałem, a może jeszcze bardziej moja żona, gdy zdecydowaliśmy się na trzecie, czwarte i piąte dziecko. To był dla naszych rodziców i wielu znajomych prawdziwy szok. Wykształceni, wysoko funkcjonujący profesjonaliści, którzy decydują się na kolejne dzieci? „Może nie wiecie, że istnieją takie środki, co pozwalają mieć seks, a nie mieć dzieci” – wyjaśniała mi kiedyś pewna dziennikarka, którą zaszokowałem informacją, że właśnie urodziło mi się czwarte dziecko. „Jak to?” – pytali mnie także moi rodzice, którzy – a przynajmniej mój tata – sami pochodzili z dużych rodzin, ale dla których to już było przekroczenie tego, jak wyobrażali sobie życie swoich dzieci. Wnuki kochali do szaleństwa, ale gdy pojawiała się informacja o tym, że Małgosia jest w ciąży, nieodmiennie pojawiało się zrzędzenie, ubolewanie i z trudem ukrywane zaskoczenie. „Nie możesz się powstrzymać” – słyszałem czasem od bliskich, choć decyzja o kolejnym dziecku zawsze podejmowana była wspólnie, co nie powinno być dziwne dla nikogo, kto wie, jak do poczęcia dochodzi.
Zgoda na pierwsze, obawa przed drugim
Wtedy strasznie mnie to irytowało, złościło, gdy moja żona słyszała pytanie, czy wszystkie dzieci,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta