Żądza wejścia pcha do góry
Pod Mount Everestem panuje tłok, latają tam helikoptery i bywa, że nie ma gdzie rozbić namiotu. Zalegają też tony śmieci, ale dzięki bogatym turystom wielu biednych Nepalczyków może dobrze zarobić.
Kiedyś wydawało się to niemal niemożliwe. Jak można wejść na szczyt, który sięga samego nieba, a w powietrzu jest tam tak mało tlenu, że człowiek musi szybko uciekać na dół, żeby mieć szansę na przeżycie? Jak przejść po lodowcach i nie spaść w rozpadlinę skalną, uniknąć lawin? Po drodze trzeba się jeszcze zmierzyć z wiatrem, mrozem i własnym strachem.
Na wspinaczkę na najwyższą górę świata porywali się tylko najtwardsi, bo góry nie żartują, i nawet dzisiaj, kiedy sportowcy są wyposażeni w najlepszy sprzęt, Himalaje potrafią przypomnieć, kto naprawdę tam rządzi. Wielu z tych, którzy rzucili wyzwanie, już zostało pod szczytem na zawsze, ale nawet to nie odstrasza kolejnych chętnych, a każdy wierzy, że jemu tak naprawdę nic złego się nie stanie.
Przez wiele lat zdobywcy szczytu byli bohaterami zbiorowej wyobraźni, przechodzili do legendy. Edmund Hillary i Tenzing Norgay, Reinhold Messner i Peter Habeler czy nasi Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki – o tych ludziach słyszał każdy, kto interesuje się górami. Pierwsi dwaj pokazali, że wejście na ten szczyt jest w zasięgu możliwości człowieka, następni dokonali tego bez użycia tlenu. A Polacy? To przecież lodowi wojownicy, jak ochrzcił ich świat. Skoro nie było już innych wyzwań, bo przez żelazną kurtynę byli odcięci od rywalizacji z kolegami z Zachodu, to zabrali się za jedyną rzecz jaka im pozostała...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta