Co miasto, to miasto
MIŁAKOWO I MIŁOMŁYN
Prawa miejskie to przede wszystkim prestiż
Co miasto, to miasto
IWONA TRUSEWICZ
-- Korzyści z awansu Miłomłyna do rangi miasta najlepiej podsumowała moja córka. Powiedziała, że teraz przynajmniej nie będą jej mówić, że jest z wiochy. A ja uważam, że co to za miasto, w którym nie ma nawet przedszkola, kawiarni czy kina. Nie ma gazu, a kanalizacja jest dopiero budowana. Nikt mieszkańców nie pytał, czy chcemy być miastem, czy wsią. A na zebraniu, na którym sprawę poruszono, przeważały głosy przeciwne zmianie statusu. Mój mąż mówi, że lepiej mieszkać w porządnej wsi, niż w byle jakim mieście -- śmieje się Zuzanna Krystasiak, właścicielka jedynej w Miłomłynie księgarni, w której latem można kupić nie tylko książki, ale i robaki.
-- Fakt, że teraz jesteśmy miastem, ma znaczenie prestiżowe i nic poza tym -- uważa Jan Tomkiewicz, prezes "Agro-Młynu" sp. z o. o. w Miłakowie.
Od pierwszego stycznia liczący 2300 mieszkańców Miłomłyn i zamieszkałe przez 2800 osób Miłakowo są znów miastami. Obie położone na Mazurach miejscowości były miastami przed drugą wojną. Obie zostały spalone przez żołnierzy Armii Czerwonej. Miłomłyn prawie w 90 procentach, Miłakowo w połowie.
Życie nad kanałem
Przed wojną Miłomłyn był...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta