Z mieszanymi uczuciami
Drugi tom "Dziennika" Andrzeja Kijowskiego
Z mieszanymi uczuciami
Kiedy ukazał się "Dziennik" Stefana Kisielewskiego, przyjąłem go z entuzjazmem, a wszelkie głosy krytyczne, nawet te umiarkowanie krytyczne -- jak m. in. Marcina Króla, uważałem za przejawy asekuranctwa i oportunizmu. Bo jakże to -- zżymałem się: mamy czekać nie wiadomo jak długo z ogłaszaniem pamiętników, wspomnień czy korespondencji, tylko dlatego, że któraś z opisywanych osób żyje i poczuje się tym czy owym sformułowaniem urażona? Albo, że autor dziennika w tym, co pisał na prywatny użytek, różnił się znacznie od poglądów głoszonych publicznie, dawał upust swoim osobistym sympatiom i animozjom, czasem zdradzając jakiś sekret rodzinny czy towarzyski.
Jeśli nawet -- tak rozumowałem - są to jakieś argumenty, można na nie odpowiedzieć następująco: kogóż interesować będzie za lat 20 czy 50 to, co zapisywali w sekretnych kajecikach choćby i wybitniejsi od Kisiela autorzy. Dość mamy korowodów z "Dziennikami" Marii Dąbrowskiej czy -- co trzeba jednak mierzyć nieco inną miarą -- korespondencją Witkacego.
Przeczytałem jednak właśnie wydany drugi tom dziennika Andrzeja Kijowskiego i skłonny jestem z wolna przychylić się do tych "asekuranckich, oportunistycznych" zastrzeżeń. Jeszcze wcześniej podobne wrażenie wywołał, skądinąd...
Archiwum to wszystkie treści publikowane w "Rzeczpospolitej" od 1993 roku.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta