Pierwszy po carze
Lekkoatletyczne mistrzostwa Europy
Pierwszy po carze
Popsuła się pogoda w Helsinkach. Od rana siąpił deszcz, zrobiło się chłodno. Wielu ludzi miało paskudne nastroje, kiedy ujrzeli szarugę za oknem.
Każdy lekkoatleta w dniu startu biegnie do okna. To pierwsza rzecz, którą robi po przebudzeniu. Jeżeli pada, bieganie i patrzenie w okna będzie się powtarzać w regularnych odstępach czasu, aż do chwili, kiedy trzeba jechać na stadion. Jeżeli wieje, zaczynają się wątpliwości, w którą stronę wieje? Oni mają w głowach coś w rodzaju wiatrołapa. Wystarczy jeden pobyt na stadionie i powrót do wioski, żeby wiedzieli, w jakim położeniu względem miejsca, w którym akurat się znajdują jest rozbieg do skoku o tyczce czy prosta setki. Zawsze potrafią określić, z jakiego kierunku wieje teraz na stadionie, czy byłoby im z wiatrem, czy pod. Nie wiem, co to jest. Może instynkt, a może trening. W końcu ich życie zależy od przyrody w nie mniejszym stopniu niż od nauki i technologii. Nie chodzi oczywiście o to, że lekkoatleci masowo giną w podmuchach wiatru czy toną w deszczu. Chodzi o to, że można się umartwiać dziesięć lat: poddawać obróbce treningu, medycyny, żyć jak mnich, by wreszcie doczekać dnia swej wielkiej szansy. Mieć życiową formę, być idealnie skoncentrowanym, gotowym zmiatać rywali w każdym skoku czy ostrym finiszem i trafić w tym dniu na deszcz albo przeciwny wiatr...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)