To pójdziemy do wójta
To pójdziemy do wójta
Leonard Rusjan, wójt Miedznej Wójtuje już trzecią kadencje. Był nauczycielem i rolnikiem. Miejscowi oceniają, że ma doskonałe kontakty z proboszczem. Jedno z sołectw jego gminy chce się przenieść do wójta Stoczka, mieszkańcy tej wsi mają poczucie, że "wójt ich olewa". Najstarszy z czwórki. Jeździ własnym kilkuletnim polonezem. Ma odróżniający go od pozostałych gabinet, z bardzo długim stołem do narad. Miejsce wójta jest oczywiście u "szczytu" tego stołu.
Złapali jaśnie pana, krajzegę uruchomili. I jeden mówi do drugiego: "Jakub, rżnij powoli, bo dobry był pan". Tę rozmowę z 1846 roku między polskimi chłopami, uczestnikami powstania w Galicji, przytacza swojemu mężowi żona wójta z Wierzbna. Od czasu do czasu, ale konsekwentnie. Wtedy, gdy wójt za mocno się angażuje. I dodaje: - Wyluzuj się, prześpij się z problemem, za dwa dni do niego wrócisz.
To w Polsce gminnej toczy się normalne życie. Tam właśnie można doskonale wyczuć rytm polskiej codzienności. Dzisiaj "panów" już nie ma, a człowiekiem "numer jeden" w gminie stał się wójt.
Na swoim terenie wójt może niemal wszystko, chociaż formalnie jego uprawnienia nie są tak duże. W kilkutysięcznej społeczności znają...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta