Ojciec kazał być piłkarzem
Dariusz Wosz, zawodnik Herthy Berlin
Ojciec kazał być piłkarzem
FOT. (C) PAP-EPA
Gdzie zaczynał pan kopać piłkę?
DARIUSZ WOSZ: Po prostu na ulicy w rodzinnych Piekarach Śląskich, konkretnie w Brzozowicach. Gdy grałem pierwszy raz, miałem mniej niż pięć lat, inni byli ode mnie dwa, trzy razy starsi. Taka to była wtedy gra, na ulicach i podwórkach. Potem także z kolegami ze szkoły. Jak byłem trochę starszy, jeździłem też do klubu z ojcem, który grywał w piłkę. Był między innymi napastnikiem w klubie ze Świerklańca. To była chyba jakaś piąta liga.
Wie pan, co się dzieje z tymi kolegami, z którymi pan wtedy grywał?
Nie wiem. Nie mam z nimi kontaktów. Zresztą, od kiedy dwa lata temu zmarła moja babcia, właściwie w ogóle nie mam już kontaktów z Polską.
Marzył pan jeszcze w Polsce o karierze piłkarza?
Nie. Natomiast mój ojciec mówił, że będę zawodowym piłkarzem. Bardzo tego chciał. Ale wielu rodziców tak mówi. I zazwyczaj niewiele z tego wynika.
W czasach pańskiego dzieciństwa Polska przeżywała największe tryumfy piłkarskie.
Wiem, że Polacy zdobywali wówczas medale w mistrzostwach świata. Oczywiście znałem nazwiska Laty, Deyny, Szarmacha czy Bońka. To byli dla mnie idole. Do dzisiaj...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta