Martwa ustawa
Martwa ustawa
JANUSZ WOJCIECHOWSKI
Ktoś opowiedział mi tę historię, może banalną, a może nie. Na osiedle przybłąkała się suka i wkrótce się oszczeniła. Litościwi ludzie karmili psią rodzinę, a dzieci nawet skleciły prowizoryczną budę w pobliskich krzakach. Wkrótce zjawił się jednak miejski hycel. Za pierwszym razem ktoś w porę ewakuował psy i skończyło się na rozwaleniu budy. Potem jeszcze kilka razy mieszkańcy osiedla ratowali swoich ulubieńców z obławy, w końcu jednak hycel dopiął swego i pojmał bezdomne psiaki w atmosferze skowytu, złorzeczenia dorosłych i płaczu dzieci. Psy zostały odwiezione do schroniska, gdzie zaginął po nich wszelki ślad. Żal psów - opowiadał mój rozmówca - ale najbardziej żal dzieci, które się nimi opiekowały. Tyle serca i tyle łez.
Ustawa o ochronie zwierząt z 1997 roku ma niewątpliwe znaczenie moralne, głównie dzięki zadeklarowaniu w niej zasady, że zwierzę nie jest rzeczą i że nie wolno go zabijać ani zadawać mu cierpień bez uzasadnionej konieczności. Efektem ustawy jest bardziej skuteczne ściganie sprawców znęcania się nad zwierzętami. Jednak dla rzeczywistej poprawy losu zwierząt z ustawy wynika niewiele. Ubiegłoroczna kontrola NIK wykazała, że ustawa jest właściwie martwa wskutek niewydania wielu niezbędnych aktów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta