Premier nie ma czym latać
Premier nie ma czym latać
Samoloty mają ponad dwadzieścia lat, ale są bezpieczne, zapewnia rzecznik dowódcy Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej (na zdjęciu Jak-40)
FOT. PIOTR KOWALCZYK
Kiedy samolot rządowy miał wystartować, z jednego z silników posypały się iskry, pojawił się niewielki ogień. Premier i towarzyszący mu ministrowie musieli pospiesznie opuścić maszynę. Ta przygoda przydarzyła się przedwczoraj premierowi Leszkowi Millerowi, który bawił z wizytą w Norymberdze. Nikomu nic się nie stało, po premiera przyleciał następny samolot z Warszawy, a ten, który iskrzył, też wrócił już do kraju.
Samoloty Tu-154M, Jak-40, śmigłowce Mi-8, Sokół i Bell stoją na wojskowym lotnisku Okęcie, teoretycznie gotowe w każdej chwili zawieźć na drugi koniec świata prezydenta, premiera lub marszałka. Od lat mówi się o kupnie nowoczesnych, niezawodnych samolotów dla VIP-ów, co roku brakuje na nie pieniędzy.
To, co wydarzyło się w Norymberdze ożywiło dyskusję na temat stanu maszyn, którymi latają najważniejsze osoby w państwie.
- Chociaż samoloty mają nie mniej niż 22 lata (najstarszy 27 lat), nie ma powodu do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta