Śmierć za krew
Śmierć za krew
Chorzy na AIDS są zazwyczaj pozostawieni sami sobie, a jedyne lekarstwa, jakie dostają, to wzmacniające preparaty ziołowe
FOT. DEAN PENG
PIOTR GILLERT
Z PEKINU
Gdy przed ośmioma laty we wsi Dongguan, w chińskiej prowincji Henan, pojawiły się objazdowe banki krwi, chłopi ucieszyli się, że jest okazja do zarobienia paru groszy. Takich wsi, jak Dongguan, było wiele. Dziś panuje w nich strach, beznadzieja i śmierć.
Nie wiadomo dokładnie, kto i kiedy wpadł na pomysł, by skupować krew od ubogich chłopów. Dość że w pierwszej połowie lat 90., a także jeszcze parę lat po delegalizacji tego procederu w 1995 roku prowadzono go na wielką skalę w Henanie oraz w innych prowincjach północnych i środkowych Chin.
Drobni prywatni przedsiębiorcy wspólnie z lokalnymi władzami skupowali krew od wszystkich chętnych bez uprzedniego ich badania. Zlewano ją potem do specjalnych wirówek, odwirowywano plazmę, którą sprzedawano ze znacznym zyskiem firmom farmaceutycznym do produkcji preparatów białkowych. To, co zostało, wstrzykiwano potem z powrotem dawcom, co miało chronić ich przed anemią. ...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta