Kierowca przyjacielem kierowcy
Kierowca przyjacielem kierowcy
... od małego kochałem się w pojazdach mechanicznych i marzyłem, by mieć własny
FOT. ANDRZEJ WIKTOR
Aktor materiał do pracy czerpie m.in. z obserwacji obyczaju. Może pan powiedzieć, jak w ciągu lat zmieniał się u nas obyczaj motoryzacyjny?
JAN KOBUSZEWSKI: Jestem dumny z tego, że choć mam zdrowo po sześćdziesiątce, w dalszym ciągu jestem chłopcem, czego życzę panom jeszcze starszym ode mnie, bo to gwarantuje piękny i życzliwy stosunek do życia. Cóż, od małego kochałem się w pojazdach mechanicznych i marzyłem, by mieć własny. Pamiętam, jak przed wojną do rodziców w podwarszawskiej Strudze, gdzie mieliśmy mały mająteczek, przyjeżdżali przyjaciele i znajomi. Zajeżdżały pierwsze polskie fiaty (adam, o ile pamiętam) z kwadratową nadbudową. Steyrem przyjeżdżał z Wilanowa przyjaciel mego ojca, ksiądz Franciszek Pyrzakowski. Szczytem mody były chevrolety, duże i drogie. Polski fiat kosztował wtedy około czterech tysięcy złotych, a chevrolet nawet dziewięć tysięcy. Dodek Dymsza, z którym miałem zaszczyt być po imieniu, chwalił sobie tatrę.
Po wojnie rzecz się radykalnie zmieniła. Możliwości kupienia nowego wozu nie było w ogóle. Jeździło się starymi dekawkami, zdobycznymi lub szabrowanymi z Niemiec. Niektórzy sami montowali...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta