Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Feng shui na oceanie

24 października 2003 | Moje Podróże | EL AL
źródło: Nieznane

Mauritius Nie lądują tutaj w ogóle czarterowe samoloty

Feng shui na oceanie

Raj na Mauritiusie dzieli od Londynu 9778 km, od Sydney - 8392 km, a od Hongkongu - 7730 km

FOT. ANDRZEJ LISOWSKI

ELŻBIETA I ANDRZEJ LISOWSCY

Po dwunastu godzinach lotu widzimy wyłaniającą się z mgieł i chmur naszą kropkę na morzu, którą oddziela od wybrzeży południowo-wschodniej Afryki znacznie większy Madagaskar. Mauritius wita nas podzwrotnikowym, nagrzanym, wilgotnym powietrzem i luzem widocznym w ruchach pracowników lotniska.

Po Anglikach pozostał ruch lewostronny i urzędowy angielski. Stali mieszkańcy chętniej jednak mówią po francusku i kreolsku, często słychać też chiński, urdu i hindi.

Woń kadzideł, bóstwa z hinduistycznego panteonu, kobiety odziane w piękne sari. To nie Indie. To Grand Bassin na Mauritiusie - założone przed trzydziestu laty najważniejsze sanktuarium dominujących dziś na wyspie (prawie 70 procent mieszkańców) Hindusów. Wianuszek świątyń otacza święte jezioro, do którego wlano trochę wody z Gangesu. Pielgrzymi składają ofiary. Zapalają kadzidła, kładą wiązki bananów, rozłupują kokosy i wylewają ich mleko do jeziora. Przy ulokowanej na wzgórzu świątyni koczuje stado małp. Cierpliwie czekają, aż pielgrzymi skończą swe modlitewne mantry, by...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 3060

Spis treści
Zamów abonament