Burda po japońsku
(C) REUTERS
Burda po japońsku
Gwałtowną formę przybrała wczoraj w japońskim parlamencie debata nad ustawą o emeryturach. Powód wydaje się błahy, a tego rodzaju wcale nierzadkie incydenty w parlamentach na Dalekim Wschodzie budzą zdziwienie, bo tamtejsze społeczeństwa uchodzą za szczególnie zdyscyplinowane. Co innego we Włoszech, które słynęły w przeszłości z krewkości swych parlamentarzystów, choć do bójek dochodziło również w innych parlamentach Europy. Burdy w parlamentach dzielą się na dwa rodzaje: fizyczne i słowne, te drugie są zdecydowanie częstsze i dobrze nam w Polsce znane. Sale obrad plenarnych - zwłaszcza odkąd sesje parlamentów są filmowane, fotografowane i opisywane - stały się arenami, na których w wybrańców ludu wstępują szczególne namiętności i duch demagogii. Nikt nie słyszał, by pobito się podczas kameralnych obrad parlamentarnych komisji. A poza czasem obrad posłowie nawet najbardziej skłóconych partii potrafią pójść razem na sake lub piwo. B.L.