Bezsenność operatora
Bezsenność operatora
FOT. (C)FORUM FILM POLAND
Rz.: Jak to się dzieje, że polski operator, na dodatek na stałe mieszkający w Warszawie, robi zdjęcia do wielkich hollywoodzkich filmów?
SłAWOMIR IDZIAK: Moja droga na plan "Króla Artura" czy wcześniejszego "Helikoptera w ogniu" była długa. W stanie wojennym znalazłem się na zachodzie Europy i wtedy nakręciłem swój pierwszy niemiecki film. Potem były następne - w Niemczech, Francji, Finlandii, Szwajcarii. Myślałem, że moja kariera skończy się w Europie. Ale dostałem propozycję zrobienia filmu amerykańskiego od Australijczyka Johna Duigana. "Podróż Króla Augusta" była też jego debiutem w Ameryce, sam pewnie bał się tamtej machiny, wolał mieć obok siebie operatora z Europy. Film nie był arcydziełem, ale dzięki niemu mogłem stać się członkiem amerykańskiego związku zawodowego i starać się o prawo do pracy w USA.
A jak przekroczył pan próg wysokonakładowych produkcji?
Trudno go przejść. Ja po dwóch amerykańskich filmach niskobudżetowych zrobiłem film za 40 milionów - "Gattaca", w którym grało kilka gwiazd. Potem dopiero był "Dowód życia" z budżetem 100 milionów. Znów pomogło mi to, że był kręcony poza Ameryką, część zdjęć...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta