Salto mortale
Salto mortale
Niewielu tak potrafi
(c) AFP/KAZUHIRO NOGI
Jego skok ma swoją nazwę i numer. Blanik - to od nazwiska, nr 322. Oprócz niego nikt go jeszcze nie wykonuje. Kilku próbowało, ale szybko zrezygnowało. Jest bardzo trudny i niebezpieczny, tak jak i drugi, który oddałby na igrzyskach. Takie skoki dałyby mu prawdopodobnie w Atenach medal. Kto wie, czy nie złoty. Problem w tym, że Blanika pod Akropolem zabraknie. Przegrał z regulaminem.
Leszek Blanik, brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Sydney, przyznaje, że ten pierwszy skok jest trudniejszy i bardziej niebezpieczny. - Tu decyduje psychika. Wiadomo, jak niebezpieczne jest lądowanie przy tym skoku, jak ważny jest kąt wejścia na konia, kiedy po odbiciu pięty idą w górę - tłumaczy. O strachu nie ma mowy, wszystko robi automatycznie, ale gdy już na zimno analizuje go krok po kroku, wyczuwa się napięcie. Najpierw przepisowy rozbieg (25 m), później odbicie z odskoczni, naskok na konia i po odbiciu z ramion - dwa i pół salta wprzód, w pozycji łamanej. Tak to się fachowo nazywa. Lądowanie twarzą do przodu. Ten skok ma najwyższy współczynnik trudności - 10. Ten drugi - przerzut bokiem i dwa i pół salta w tył - tak samo - 10. Tylko dwóch Chińczyków i Łotysz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta