To nie były wybory irackie
Pierwsze komentarze po wyborach w Iraku są niemal entuzjastyczne. Duża frekwencja, mniejsze niż oczekiwano natężenie zbrojnych akcji w dniu wyborów, zadowoleni Irakijczycy przed kamerami, optymistyczne prognozy analityków. Nie bardzo podzielam taki ton. Moim zdaniem to wielce uproszczony obraz. Rzeczywistość jest mniej różowa, a prognozy wcale nie rysują się tak optymistycznie.
Przede wszystkim wybory w Iraku nie były tak naprawdę wyborami irackimi. To w rzeczywistości trzy różne wybory: kurdyjskie, szyickie i sunnickie. Wydawanie generalnych sądów na podstawie uśrednionych danych i pojedynczych opinii nic nam nie mówi o całym Iraku. Bo Irak jako całość w tych wyborach nie zaistniał. Spójrzmy, jak było w różnych jego częściach.
KurdowieMoim zdaniem największymi beneficjentami tych wyborów są Kurdowie. Umocnili, a w zasadzie w demokratycznych, prawomocnych wyborach, które przez nikogo nie mogą być zakwestionowane, zagwarantowali sobie pełną autonomię. A może nawet niezależność. Wybrali nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta