Mamy na kogo głosować
Decyzja Włodzimierza Cimoszewicza była ostatnią ważną decyzją poprzedzającą jesienne wybory. Jest to dobra decyzja, nawet jeśli poważnie utrudni zwycięstwo prawicowym kandydatom. Dobra, bo spowoduje, że smak zwycięstwa Lecha Kaczyńskiego lub Donalda Tuska będzie słodszy.
Do tej pory nie mieliśmy szczęścia do wyborów prezydenckich. W 1995 roku przeciwko Kwaśniewskiemu stanął Wałęsa, polityk, który swemu elektoratowi sprawił wielki zawód. Głosowano więc nie tyle na Wałęsę, co przeciwko Kwaśniewskiemu. W 2000 roku prawica nie miała już żadnego poważnego kandydata, a zatem mecz był grany do jednej bramki. Tym razem jest szansa na prawdziwy europejski klasyk, spotkanie w drugiej turze dobrego kandydata prawicy i dobrego kandydata lewicy.
Dobrze, że Cimoszewicz wystartował, bo młode demokracje źle znoszą "Sulejówki". Silny polityk, który wycofuje się z gry po to, aby wrócić po kilku latach, destabilizuje państwo. Zdobywanie sympatii wyborców poprzez absencję jest kuszeniem autorytarnego licha.
TRZEBA PEŁNEJ WŁADZYW wyborach parlamentarnych wahadło zmierza wyraźnie w prawą stronę. Ale w wyborach prezydenckich wahadło się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta