Matki jadą na Kreml
Gdy umilkły strzały, rannych rozwieziono po szpitalach, a zabitych do kostnic. W małym osetyjskim mieście zapanowała cisza. Ludzie przemykali chyłkiem po ulicach. Wystraszone dzieci siedziały w domach. Z ogrodzonych wysokimi płotami obejść dochodził lament żałobników. A koło szkoły błąkała się na wpół oszalała kobieta ze zdjęciem córki, która zginęła w czasie ataku. Byłem później w Biesłanie kilkakrotnie. Wywietrzał zapach krwi i spalenizny. Na świeżych grobach pojawiły się pierwsze kamienne pomniki. Dusze zmarłych wspomniano, jak nakazuje tradycja. Na ulice wrócił normalny ruch. Tylko cisza - zgodna z osetyjskimi obyczajami, które nakazują nie epatować nieszczęściem - była tak potworna, jakby zamachu dokonano wczoraj.
Kłamstwa władzZ tą ciszą nie chciały pogodzić się matki, które w Szkole nr 1 straciły dzieci. Pojechały do Władykaukazu, stolicy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta