Wsiadł na statek pełen skór
Były lekarz łódzkiego pogotowia Jarosław F. powiedział, że handel informacjami o zgonach pacjentów był w stacji czymś naturalnym. On sam nie widział w tym nic złego. Pierwsze pieniądze od firmy pogrzebowej dostał kilka tygodni po rozpoczęciu pracy. - Wręczył mi je sanitariusz, nie wiedziałem nawet za co - mówił wczoraj przed sądem. - Myślałem, że to podziękowanie od rodziny za szybki przyjazd karetki. Uczestniczyłem w tym nieświadomie. Po prostu wsiadłem na ten statek - tłumaczył. W prokuraturze jednak opowiadał m.in. o tym, że "karetki do zgonów wyjeżdżały niezwłocznie, żeby rodzina nie zaczęła myśleć i sama nie wezwała firmy pogrzebowej". W procesie "łowców skór" na ławie oskarżonych zasiada dwóch byłych lekarzy i dwóch sanitariuszy pogotowia. Sanitariuszom grozi dożywocie za zabijanie pacjentów, lekarzom - 10 lat więzienia za zaniechanie pomocy.
sta