Ordynacja proporcjonalna do kompetencji
Bom jest ostatni, pókim nie jest pierwszy - te oto słowa przyszłego Ryszarda III (wypowiedziane w trzeciej części "Henryka VI" Szekspira) dziwnie jakoś skojarzyły mi się z naszą proporcjonalną ordynacją wyborczą do Sejmu. Głównie w kontekście przygnębiającej, rekordowo niskiej frekwencji w wyborach parlamentarnych. Bo trudno, jak sądzę, nie dostrzec związku między konstrukcją naszej ordynacji a zainteresowaniem społeczeństwa wyborami. Skoro wszystko i tak sprowadza się do głosowania na listę partyjną i lokatę na niej kandydata. Nie trzeba się specjalnie zasłużyć, wykazać szczególnymi umiejętnościami. Najważniejsze to dostać wymarzoną "jedynkę". A to przecież wola narodu ma decydować o tym, kto będzie go reprezentował w najwyższym organie państwowej władzy. Niestety, ordynacja proporcjonalna nie tyle sprzyja walce poszczególnych kandydatów o stanie się najbardziej godnymi społecznego wyboru, ile staraniom o przychylność własnego kierownictwa partyjnego. Od niego bowiem,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta