Podróż za jeden uśmiech
Leo Beenhakker pracę w Polsce będzie musiał rozpocząć od pożegnań, bo mecz pokazał, że niektórzy piłkarze w obecnej formie do kadry się nie nadają.
Holenderski trener już niejedno wżyciu widział, więc udało mu się dotrwać do końcowego gwizdka z miną sfinksa. Wyszedł pod boczną linię tylko na początku meczu i w ostatnich minutach. Jeśli pokazywał emocje, to raczej po niesprawiedliwych, jego zdaniem, decyzjach sędziego. Poza tym stał spokojnie, podpierając ręką brodę. Od czasu do czasu wołał do siebie Dariusza Dziekanowskiego, prosząc go, by przekazał piłkarzom jego uwagi, ale potem i z tym dał sobie spokój, bo gdyby chciał informować przez asystenta o wszystkim, co wymaga korekty, to Dziekanowski przebiegłby w tym meczu więcej niż Euzebiusz Smolarek z Jackiem Krzynówkiem razem wzięci.
Beenhakker oczekuje od swoich piłkarzy, by to oni, a nie rywal, decydowali o tym jak wygląda mecz. W Odense zapowiedzi zostały na papierze: obrońcy się nie rozumieli, a pomocnicy tracili piłkę. Za dużo było...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta