Strażnik za cztery złote za godzinę psuje cały rynek
Kilka firm ochroniarskich, które ostatnio wygrały przetargi na południu Polski, przyznaje, że nie jest w stanie wykonać zleceń. Brakuje im odpowiednich ludzi. Część z nich wyjechała do pracy do innych krajów. - W Irlandii czy Wielkiej Brytanii, gdzie przepisy są bardziej liberalne od polskich, przedsiębiorcy zaczęli doceniać nasze kwalifikacje, nawet jeśli licencjonowani w kraju gwardziści niezbyt sprawnie radzą sobie z angielskim - mówi Dorota Godlewska, prezes Polskiego Związku Pracodawców Ochrona, właścicielka firmy Dosa. Przedsiębiorcy z tej branży tracą więc pracowników, a sami nie mają większych szans na podbój zachodnich rynków. Unijna dyrektywa o swobodzie wykonywania usług nie obejmuje ich branży.
Dumping nie jest rzadkością- Wielki odpływ ludzi jest tylko kwestią czasu - twierdzą przedstawiciele firm ochroniarskich. Sposobem na zatrzymanie pracowników byłaby podwyżka płac. Jednak mało która firma może sobie na nią pozwolić. Najważniejsi klienci, czyli państwowe instytucje i urzędy, które mają ustawowy obowiązek utrzymania strażników, wybierają najtańsze oferty. Tak zrobił niedawno...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta