Hortex staje na nogi
Po uprawomocnieniu ugody z wierzycielami
Hortex staje na nogi
Ostatnie pięć lat było dla Horteksu pasmem ciągłych ucieczek od bankructwa, błędów decyzyjnych i oczekiwania na cud. Błędy zaczęły się już w 1990 roku. Zamiast rozpocząć prywatyzację, pozostawiono Hortex likwidatorowi. Dopiero w półtora roku później powołano spółkę z ponad trzystu udziałowcami, spółdzielniami ogrodniczo-pszczelarskimi i z niewielkim udziałem prywatnym. Jej kapitał zakładowy wyceniono na 1, 8 biliona ówczesnych złotych, ale spółka nie dysponowała środkami obrotowymi, a poza tym obciążona była długiem w wysokości jednego biliona 400 milionów starych złotych.
Zadłużenie Horteksu rosło z każdym dniem. Stan ten trwał do połowy 1994 roku, aż długi wraz z odsetkami zrównały się z wartością majątku horteksowskiego. W takiej sytuacji spółka powinna była zbankrutować. Przetrwała dzięki sądowemu postępowaniu ugodowemu i kredytom, jakich udzielali jej dostawcy owoców i warzyw, zgadzając się na odbieranie należności po kilku miesiącach a nawet po roku. Utrzymywali bankruta z premedytacją, rozpaczą i nadzieją, że znajdzie się zainteresowany pokryciem długów i wyciągnięciem firmy z zapaści. Za granicą też nie było chętnego. W roli "dobrego wujaszka" wystąpiły trzy krajowe banki, wierzyciele Horteksu, Bank Handlowy SA, Bank...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta