To nie żarty, to jest życie
Malutkie mieszkanko przy placu Inwalidów tętni życiem. Przewija się przez nie ponad 40 wolontariuszy, cztery lekarki i trzy pielęgniarki. Wpadają i wypadają. Pobierają potrzebne dokumenty i biegną dalej. Do miejsc swojej pracy, na studia, do szpitali. A potem, a czasem przedtem - do chorych, którzy na nich czekają. Tych ostatnich jest w Warszawskim Hospicjum Społecznym ponad stu. Zdecydowana większość z nich ma raka w stadium, które onkolodzy nazywają nierokującym. Odsyła się ich do domów, bo leczenie nic już nie da. Jednak to, co dla szpitala jest końcem, dla hospicjum staje się początkiem. - Staramy się im powiedzieć, że mają jeszcze przed śmiercią wiele do zrobienia, załatwienia, przeżycia. To są małe rzeczy: spotkanie z dziećmi, pożegnanie z wnukami, a czasem rozmowa, na którą nie zdobyli się przez lata - tłumaczy lekarka z WHS Agnieszka Pichór.
PowołanieNa początku jest szukanie. Czasem utraconych w życiu chwil,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta