Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Janusz Głowacki "Ścieki, skrzeki, karaluchy"

15 czerwca 1996 | Plus Minus | KM

Tytuł miesiąca

Janusz Głowacki "Ścieki, skrzeki, karaluchy"

U Janusza Głowackiego oczeń mnogo tałantow. Dorobek twórczy autora "Antygony w Nowym Jorku" przekonuje, że równie dobrze czuje się on w dramacie, scenariopisarstwie, nowelistyce, felietonie, nawet w reportażu, a i w powieści, chociaż tego gatunku próbował nie za często. Ściśle mówiąc, raz, gdy po Sierpniu '80 napisał "Moc truchleje".

Z rozmaitych powodów (nie tylko z uwagi na zmianę kraju zamieszkania w 1981 r. ) uchodził jednak przez lata Janusz Głowacki za twórcę, powiedziałbym, rzeczy ulotnych. Felietonistyka, choćby najcelniejsza, uważana była u nas za jakby pośledniejszy rodzaj twórczości. Znów kolejne zbiory opowiadań autora "Wirówki nonsensu" potwierdzały tylko dość powszechną o nim opinię jako o kpiarzu, prześmiewcy, dysponującym wprawdzie niezwykle wyostrzonym zmysłem obserwacji, ale w sumie twórcy nie do końca poważnym.

Ta łatka przyczepiona Januszowi Głowackiemu trzymała się długo jego okrycia wierzchniego. W pewnym momencie zaczęto pisarza traktować niemal jako wyłącznie scenarzystę, pewnie dlatego, że sukcesy, jakie odnosiły jeden za drugim filmy kręcone według jego tekstów, budziły niekłamany podziw i jeszcze większą zazdrość środowiska literackiego, które w PRL z sobie wiadomych...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 780

Spis treści
Zamów abonament