W stronę Pustej
Beskid Sądecki: Dzięki armatkom śnieżnym w Dwóch Dolinach – na połączonych trasach narciarskich w Wierchomli i Muszynie – można jeździć do końca sezonu
Kiedy nad Wierchomlę nadciągały burzowe chmury, jej dawni mieszkańcy, Łemkowie, spieszyli do chat, by palić święcone zioła. Miało to pomóc płanetnikom dźwigającym chmury nad Beskidami i odwrócić klęskę powodzi lub gradu. Dziś w Wierchomli, jeśli ktoś chciałby jeszcze palić zioła, to po to, by płanetnicy, czyli duchy lub ludzie mający nadprzyrodzoną władzę nad chmurami, jak najdłużej zatrzymali nad wsią obłoki ze śniegiem. Ale od powstania przed kilkunastu laty w zapomnianej dolinie pod Piwniczną jednej z najnowocześniejszych w Polsce stacji narciarskich stawia się tu nie na przychylność płanetników, lecz na armatki śnieżne. Wszystkie trasy narciarskie w Wierchomli są sztucznie naśnieżane. Nie zapomniano tu też, w przeciwieństwie do wielu innych polskich miejscowości narciarskich, o bezpłatnych toaletach, obszernych parkingach i skibusie łączącym stację z pensjonatami i domami w dolinie.
– U nas jeździ się zawsze cały czas, do końca sezonu – zapewnia specjalista ds. turystyki i sportu w Dwóch Dolinach Michał Tkaczyk.
Stację w Wierchomli budowano na surowym korzeniu, według alpejskich wzorów. Znana jest ze sprawnych wyciągów (w sumie dziesięciu), doświadczonej obsługi i szerokich, wyprofilowanych i starannie przygotowywanych tras – niebieskich i łatwych czerwonych. To miejsce przede wszystkim...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta