Tramwaj zwany euro
Za dwa tygodnie, 11 marca, do Brukseli zjadą przywódcy 17 państw strefy euro. Będą radzić o wspólnym zarządzaniu gospodarczym. Bez Polski, W. Brytanii, Szwecji i paru innych krajów, które pozostały przy narodowych walutach
Polskim dyplomatom obiecano, że to pierwszy i ostatni taki szczyt. Następne już tylko w gronie 27 krajów. Na razie.
Czy zatem groźba Europy dwóch prędkości zniknęła? Nie, tyle że rozpędza się powoli. Na ten scenariusz Polska musi się przygotować. Na razie jednak nikt z naszych polityków głośno nie podejmuje tej sprawy, który może stać się jednym z głównych strategicznych tematów dla Polski na najbliższe lata.
Zauważmy, że pocieszające dla Polski obietnice płyną z Brukseli, a nie z Berlina czy Paryża. Oczywiste jest, że dla unijnych instytucji, takich jak Komisja Europejska czy Rada UE, euroszczyty nie są optymalną ścieżką integracji gospodarczej, bo wykluczają lub przynajmniej znacznie ograniczają ich udział. W takim towarzystwie Jose Barroso i Herman Van Rompuy nie będą mieli wiele do powiedzenia. Ryzykują nawet, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta