Moje piosenki zawdzięczacie Jaruzelskiemu
Konflikt będący konsekwencją różnych interpretacji katastrofy smoleńskiej to rana, która nie zagoi się przez dziesiątki lat. W tej sprawie jedna ze stron nie chce zrozumieć drugiej – mówi lider zespołu Kult w rozmowie z Jackiem Cieślakiem
Rz: Współczesna historia Polski, w tym 1970 r., jest tematem ostrego sporu. Nie miałeś obaw, angażując się w powstanie filmu „Czarny czwartek", gdzie zaśpiewałeś „Balladę o Janku Wiśniewskim"?
Kazik Staszewski: Nie, nie miałem. Zacznijmy od tego, że to jest dla mnie bardzo ważna piosenka, którą wykonywaliśmy z kolegami na różnych nieformalnych imprezach, często a gęsto zakrapianych alkoholem, w domu akademickim przy ulicy Żwirki i Wigury w Warszawie. Stanowiła żelazny repertuar wraz z „Murami" Jacka Kaczmarskiego czy – z innej beczki – „Schwule Über Europa" grupy Idoli oraz „Wunderbar" Tenpole Tudora. Piosenka o Janku Wiśniewskim zawsze na mnie działała, zarówno pod względem emocjonalnym, jak i muzycznym. Zarówno interpretacja Krystyny Jandy, którą znałem z Festiwalu Piosenki Zakazanej, jak i oryginał, który wykonał na tym festiwalu kompozytor muzyki Mieczysław Cholewa. Po latach dowiedziałem się o pokręconych losach piosenki.
Przypomnijmy historię wiersza, który napisał Krzysztof Dowgiałło, a zaśpiewanego w filmie „Człowiek z żelaza" Andrzeja Wajdy.
Wersja, którą znamy z interpretacji Jandy, można powiedzieć robi wrażenie, jakby w niej mieszało SB: nie ma w niej mowy o towarzyszu Stanisławie Kociołku, nie wiadomo, skąd pojawił się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta