Srebro, które bardzo bolało
Jeszcze przed ostatnim wzniesieniem Justyna Kowalczyk była pierwsza, ale Marit Bjoergen wyrwała zwycięstwo
Paweł Wilkowicz z Oslo
To był bieg na wyniszczenie. Jeden wielki ból, jak potem powiedzą Justyna i Marit. Takich szaleństw się w Pucharze Świata nie ogląda, nawet w Tour de Ski każdy pamięta, że trzeba gdzieś przyhamować. A tu nie było żadnego kalkulowania. Tylko one, zegar i 10 kilometrów przed nimi.
Justyna padła tuż za metą, ktoś przykrył ją kocem. Nie pamięta nawet, kiedy wstała. Świadomość wróciła jej, gdy zobaczyła nad sobą serwismena Peepa Koidu. Marit leżała kilka metrów dalej. Wstała tylko dlatego, że zrobiło jej się niedobrze. Była tak zmęczona, że ceremonię wręczenia kwiatów medalistkom trzeba było opóźnić. Wszystkie trzy – Bjoergen, Kowalczyk i Aino Kaisa Saarinen – pobiegły na granicy wytrzymałości. Ale znów się okazało, że w przypadku Bjoergen ta granica leży dalej. Po pierwszym pomiarze czasu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
