Słaby film o mocnej kobiecie
Meryl Streep jest wielka jako Thatcher, ale „Żelazna dama” przygnębia zamiast fascynować. Od jutra na ekranach
Na początku wydaje się, że fabuła Phyllidy Lloyd przedstawia zwyczajne życie byłej premier na emeryturze. Margaret Thatcher (Meryl Streep) kupuje w markecie mleko, a następnie podczas śniadania z mężem (Jim Broadbent) narzeka na rosnące ceny. Jednak pierwsze sceny „Żelaznej damy" pokazują jedynie pozory normalności.
Leciwa pani premier traci kontakt z rzeczywistością. Rzadko wychodzi z domu – chyba że wymknie się ochroniarzom. A prowadzone przez nią rozmowy ze zmarłym mężem są wytworem umysłu cierpiącego na demencję. Osamotniona – odwiedzana niemal wyłącznie przez córkę i pomagające jej w codziennych czynnościach asystentki – nie przypomina na ekranie żelaznej damy. Gaśnie w oczach, żyjąc w świecie halucynacji i wspomnień, które wizualizowane są w retrospekcjach.
Reżyserka Phyllida Lloyd i scenarzystka Abi Morgan zbudowały opowieść na kontraście między publicznym wizerunkiem Thatcher z czasów jej politycznej kariery a słabością i zagubieniem, gdy zmaga się z chorobą. Niestety, z tego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta