Niebezpieczny los Szwedów
We właśnie obchodzonym Roku Wallenberga warto pochylić się nad racjami politycznymi, które zadecydowały o śmierci szwedzkiego dyplomaty w sowieckim więzieniu
Dwóch szwedzkich dziennikarzy od lata ubiegłego roku siedzi w etiopskim więzieniu. Inny gnije w Erytrei od 11 lat. Dla ich uwolnienia Szwecja prowadzi „cichą dyplomację", jaką stosowała kiedyś wobec Związku Radzieckiego, kiedy KGB aresztowało szwedzkiego dyplomatę Raoula Wallenberga. Z takim samym – zerowym – rezultatem.
Czy można mówić o kunktatorskiej tradycji w szwedzkiej myśli politycznej? Kjell Albin Abrahamsson, znany szwedzki korespondent zagraniczny, publicysta i pisarz, nazywa politykę i postawę swojego kraju „kompleksem Stalingradu". Rzymska maksyma „veni, vidi, vici" w całym świecie tłumaczona jest jako: przyszedłem, zobaczyłem, zwyciężyłem. Szwedzka wersja, powiada Abrahamsson, brzmi tak: „kiedy zobaczyłem, że zwyciężyli – przyszedłem". Do obozu antyhitlerowskich aliantów Szwedzi trafili dopiero po Stalingradzie, zaś cała historia Raoula Wallenberga, jego akcji w Budapeszcie i późniejszego tragicznego losu, to mieszanina przypadku, nieposłuszeństwa wobec praw i zwyczajów dyplomatycznych, perwersyjnego legalizmu, obłudy i bezduszności.
Ambasador bez siły
W marcu 1944 roku oddziały niemieckie wkroczyły na sojusznicze Węgry. Holokaust, którego najstraszliwsze paroksyzmy przypadły...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta