Pełzający raban Franciszka
Papież wytycza nową linię kulturowego sporu. Już nie „cywilizacja życia" kontra „cywilizacja śmierci". Od teraz „cywilizacja chciwości" kontra „cywilizacja solidarności" – pisze publicysta.
Papież Franciszek, choć należy do pokolenia „starszych juniorów", to – co pokazały zakończone Światowe Dni Młodzieży w Rio de Janeiro – świetnie dogaduje się z „młodszymi juniorami". I nie idzie tylko o to, że Franciszek jest człowiekiem otwartym i szczerym. Że doskonale nawiązuje kontakt z ludźmi, którzy stoją lekko z boku Kościoła.
Nie to jest nawet najważniejsze, że ujmuje ludzi pokorą. Jasne, to wszystko też jest ważne. Przede wszystkim jednak Franciszek doskonale rozumie, co znaczy w praktyce zachęta II Soboru Watykańskiego, by Kościół, w tym także księża i biskupi, z uwagą czytali „znaki czasów".
Nie pouczać świata
A jakie „znaki czasów" dziś biją po oczach?
Po pierwsze, żyjemy w świecie pełnym niesprawiedliwości i nierówności społecznych. Świecie, gdzie „mieć" jest ważniejsze niż „być". Świecie, gdzie ekonomizacja życia stała się ważniejsza od etyki życia codziennego. Gdzie zysk przedkłada się nad solidarność. Jedną z ofiar tak budowanego świata są ludzie młodzi, których określa się mianem „straconego pokolenia". Pokolenia pozbawionego nadziei, że jutro będzie tak jak dziś, tylko lepiej. To właśnie z tym pokoleniem papież spotkał się na plaży Copacabana.
Po drugie, papież doskonale rozumie, że największym wrogiem Kościoła nie jest nowoczesny świat, ale sam Kościół. Jeśli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta