Legendy znad Jeziora Wiktorii
Masaj ryby nie tknie, dla Masaja zjedzenie ryby wydaje się obrzydliwością. Luo zaś wierzą, że dzięki rybom mają najzdrowsze i najdoskonalsze mózgi w Afryce. Rzecz o marzeniach i snach ludów z serca Afryki.
Stary Otieno siedział na prostym krześle pod koroną młodego mangowca i przez chwilę niemo poruszał sinymi ustami. Końcówka grubego kija wędrowała po piasku wokół jego nóg, by w końcu otrzeć się o wyrwę w lewej stopie, ślad po straconym przed laty małym palcu.
Kit Mikaye
Jego kij zawsze wykonywał ten sam taniec na chwilę przed opowieścią.
– Opowiem wam o skałach pierwszej żony – opuścił na chwilę głowę.
– Opowiedz.
– Nazywamy to miejsce w naszym języku Kit Mikaye. To ogromne kamienie porozrzucane nad brzegiem Nam. Potężne i bardzo ciężkie.
Kiedyś jako chłopiec myślałem, że przynieśli je olbrzymi. Potem spotkałem starego człowieka, który urodził się, kiedy Nam było jeszcze małym stawem, i on opowiedział mi o rybaku, z którym wiąże się ta historia.
Znów pochylił głowę i na chwilę zamilkł. Było późne popołudnie. Słońce wciąż tkwiło nad Seme w pozycji, w której zawisło około południa. Wysoko na niebie. Skwar był mniejszy niż jeszcze przed godziną, więc budził się do życia busz. Zewsząd dobiegały krzyki spłoszonych małp i ptasie nawoływania. Kiedy jednak miał się odezwać Otieno, cała ta orkiestra z szacunku na chwilę milkła.
– Miał na imię Jaramogi, czyli odważny. Był naprawdę odważnym chłopcem, ale bardzo biednym....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta