Rok wirtualnego życia
Co sprawiło, że rok temu złożyłam broń i zgłosiłam akces do Facebooka? Ciekawość? Przekora? Chęć pooglądania bliźnich w sieciowym wcieleniu? Wszystko naraz.
Ja?! A w życiu! – zarzekałam się. A życie zweryfikowało: rok (ostatni) przeżyłam podwójnie: fizycznie i elektronicznie, społecznie i społecznościowo. Tak, tak, chodzi o Facebooka. Doświadczenie kontrolowane, a mimo to uzależniające. Nawet teraz, kiedy podsumowuję 12 miesięcy w necie, już wiem, że moim słowom brakuje... kliknięć. Załączników. Żeby tekst wzbogacić, osadzić w kontekście. Do tego inni fejsiarze dorzuciliby swoje – i wątek pięknie by się rozkręcił. Tak czy siak – pozostaję na czacie.
Technicznie wygląda to tak: z lewej strony (ekranu) piszę tekst: „Rok wirtualnego życia", który ukaże się w tradycyjnej papierowej wersji; z prawej strony (ekranu) – prowadzę wirtualne rozmowy z sieciowymi korespondentami. Rozdwojenie jaźni czy ćwiczenie podzielności uwagi? Mam nadzieję, że to drugie.
W necie każdy mój tekst żyje nie dwa razy – lecz dziesiątki, tysiące. Oderwany od autorki-matki, adoptowany przez każdego, kto go polubi. Powielalny w nieskończoność. Niebiodegradowalny – żeby posłużyć się neologizmem ukutym przez Dorotę Masłowską.
To wydaje się cudem, a jest banałem. Nie mam jednak zamiaru filozofować ani teoretyzować. Zgodnie z obowiązującą w XXI wieku zasadą zamiast uogólniać – ujmę temat z własnej perspektywy. Taki egocentryzm socjologiczny. Dodaję więc poniższy post, świadoma, iż za długi, żeby czytać...(tltr)
To do konsumpcji w kawałkach....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta