Do każdego pogrzebu trąbka gratis
Artur Andrus, dziennikarz, poeta, konferansjer | Najgorsza chałtura jest wtedy, kiedy artysta nie szanuje siebie za to, co robi dla pieniędzy, i w związku z tym gardzi swoimi widzami.
Robert Mazurek: Gra pan na imprezach firmowych?
Artur Andrus: Gram, ale marudzę. Po paru wpadkach nauczyłem się wymagać.
Scena, garderoba, hotel?
To też, ale są ważniejsze zasady: nigdy nie występuję po alkoholu. To znaczy najpierw Andrus, potem wódka.
Andrus przed alkoholem – piękne hasło. W czym panu przeszkadza wódka?
Nigdy z nią nie wygram. To był mój pierwszy występ dla firmy. Miałem rozweselać pracowników, którzy rozweselali się też płynami, a w przerwie między moimi wejściami czas umilał im balet Independent.
Balet, powiada pan?
Dość szczególny balet. Piękne dziewczęta może i nie umiały tańczyć, może i widziały się pierwszy raz, ale to nie miało znaczenia, bo potrafiły eksponować swoje wdzięki i czyniły to z ogromną wprawą. Nie zdziwię pana, mówiąc, że widzowie nie byli zainteresowani tym, co mam do powiedzenia, za to ciągnęło ich do baletu?
Nie zdziwi mnie pan.
A wie pan, że podobne historie spotykały największych? Opowiadałem panu, jak na Derbach Kabaretowych w Koninie wystąpił Dobrowolski?Zaproszono go z jego monologiem z fujarką. To był kapitalny tekst, zwłaszcza gdy Dobrowolski grał go w Pod Egidą, ale to był dość kameralny numer. A tymczasem Derby Kabaretowe to była...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta